piątek, 18 grudnia 2009

Troche Londynu w Chinach czyli rzecz o Hong Kongu



Po dlugim i meczacym locie z Moskwy do Hong Kongu wreszcie moglismy przez kilka godzin rozprostowac nogi.
Po przebraniu sie i odswierzeniu w WC pozostawilismy bagaz w przechowalni (dosc drogiej 55H$ od sztuki) i za pomoca autobusu nr A21 (55H$ w obie strony) ruszylismy w strone centrum Kawloonu bo Hong Kong to tylko jedna z wysp tego terytorium o dwoch ustrojach w ramach jednego kraju. Niby Chiny a jednak ruch lewostronny, niby gadaja po angielsku ale tylko na lotnisku i troche w miejscach handlowych. Niby chinskie zarcie ale takie nieco lagodniejsze i czosnku nie ma na stole no i... niestety ceny jak w Londynie, no moze przesadzam ale Honkg Kong w porownaniu z Chinami kontynentalnymi? jest DROGI!!!
To co maja na pewno tanie to orzeszki nerkowca ktore sprzedaja na funty :lol wiec zakupilismy prawie pol kilo, heheh Dasia na poczatku nie mogla sie przestawic na te "dziwne" przeliczniki".
Przeszlismy sie po glownej ulicy i pokrecilismy po bocznych uliczkach zaliczajac po drodze kilka knajpek w ktorych wydalismy praktycznie cala kase na zarcie i napitki.
Czas biegl nieublaganie wiec wrocilismy tym samym autobusem na lotnisko. Odebralismy bagaze i nadalismy je na lot do Manili. Nic by w tym nie bylo dziwnego gdyby nie fakt ze to co teraz napisze niech bedzie przestroga dla innych.
Po nadaniu bagazu stwierdzilismy ze mamy jeszcze sporo czasu do odlotu wiec usiedlismy w jednej z kafejek internetowych (pacyfic caffe) w ktorych zeby uzyc komputera trzeba miec swoja myszke usb albo po zakupie czegos w kawiarni mozna taka dostac na 30minut. My mielismy swoja od laptopa wiec nie bylo problemu. A moze jednak byl bo Dasia sie zasiedziala i....
potem juz byla wielka katastrofa, no moze mogla byc!
Mialem zle przeczucie co do pozostalego czasu do stawienia sie przed naszym gatem i zapewniam ze 45min to stanowczo za malo by zdazyc na czas! Lotnisko w Hong Kongu jest gigantyczne i zeby trafic do odpowiedniego wyjscia trzeba przebyc kilkanascie schodow ruchomych po dwa pietra, przejechac sie kolejka podziemna, a nastepnie przebiec 500 do ostaniego gate wzdluz chodnikow jak w Jetsonach by na koncu zobaczyc ze gate zostal zmieniony na innyw drugim koncu hali odlotow :/
Bylismy ostatni z pasazerow, gate byl wlasciwie juz zamkniety ale sie udalo... myslalem ze wypluje pluca nie mowiac o nerwach, uspokajalem sie polowe lotu do Manili no ale polecielismy...


Reszta zdjec z Hong Kongu

2 komentarze:

  1. strasznie tutaj mało relaksujące te opowieści.
    dojedźcie już na miejsce i więcej plaż i drinków proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę nerkowców i krótkich rękawków... tutaj nie ma tak dobrze. uściski:)

    OdpowiedzUsuń