niedziela, 20 grudnia 2009

Manila pierwsze kroki na Filipinach

Przelot z Hong Kongu bez niespodzianek. Znow papierki do wypelnienia i odbior bagazy.
Pierwsze co odczowamy po przylocie to zdecydowanie wyzsza temperatura powietrza ktora od razu mnie pozytywnie nastraja. Poniewaz nie chcemy brac taksowki wiec idziemy na postoj jepnejow, choc juz jest kolo polnocy to ruch jest bardzo duzy. Pierwszym jepnejem dojezdzamy gdzies gdziem mamy sie przesiasc do nastepnego ktory ponoc moze nas dowiezc w poblize hotelu w ktorym zarezerwowalem pokoj.
Jest tylko jeden problem skad u ulicha mam wiedziec ktory jepnej zatrzymac by dojechac do dzielnicy Malate gdy na maskach i na bokach maja tylko napisane nazy ulic ktorych zupelnie nie znam...?.
Po 15min kombinowania i kilku nieudanych probach w koncu lapiemy taki ktory nas dowozi prawie pod sam hotel. Co prawda jeszcze chwile blodzimy ale wkoncu trafiamy gdzie trzeba. Oki "pierwsze koty za ploty"
Manila to bardzo duze i zakorkowane miasto. Transport miejski zasadza sie glownie na poruszaniu sie jepnejami i tricyklami ale te pierwsze sa zdecydowanie tansze kolo 10peso za osobe. Nie ma tu za wiele atrakcji czyt zabytkow wiec wystarcza dzien na obejzenie wszystkiego i zniechecenie sie do samego miasta. Miasta brudnego, bez zieleni z duza iloscia biedakow i bezdomnych spiacych na ulicach jak popadnie, na glownych placach ktore sa przede wszystkim okupowane przez rodziny z dziecmi. Biedacy i bezdomni nie sa natretni (jak pasazer :P) i po chwili zebrania daja spokoj.
Ludzie ogolnie sa bardzo mili, zyczliwi i pomocni. Generalnie wszyscy mowia po angielsku choc w roznym stopniu wiec nie ma problemu ze znalezieniem drogi do miejsca docelowego oczywiscie gdy sie wie gdzie sie chce jechac.
Co do jedzenia pierwsze wrazenia nie sa powalajace. W ogolnym odczuciu wszystko jest przeslodzone nieostre i nieco monotematyczne. Zobaczymy co bedzie gdy juz na dobre przylecimy na Filipiny. Na pocieszenie maja tu tanie piwo i inne alkohole wiec przynajmniej cos za cos!

Zdjecia z Manili
Zdjecia Dasi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz