niedziela, 4 kwietnia 2010

Pożegnanie z rajem

Po powrocie do Puerto Princesa zameldowaliśmy się ponownie w tym samym GH co przy poprzednim pobycie. Co prawda styl klasztorno - koszarowy nam nie przypadł do gustu, ale cena była w sam raz na naszą coraz bardziej pustą kieszeń.

Planując pobyt na Palawanie ustaliliśmy, że przed odlotem do Manili zobaczymy farmę krokodyli i co najważniejsze, choć raz pojedziemy na jakiś snoorkling na rafie koralowej. Miało to być ukoronowanie naszej podróży.

Dlatego zaraz po przyjeździe i ogarnięciu się pojechaliśmy na rzeczona farmę krokodyli. Przy okazji mogliśmy także obejrzeć przedstawicieli lokalnej fauny pozamykanych w niezbyt przyjemnych warunkach. (Zdjęcia Dasi)

Ostatni dzień pobytu na Palawanie poświęciliśmy na snoorkling. Choć cena za taka wycieczkę okazała się bardzo wysoka to jednak bez wahania zapłaciliśmy i znów mogliśmy pływać w przejrzystej szmaragdowej wodzie podziwiając niesamowity podwodny świat. Feeria barw i kształtów cieszyła nasze oczy a my nie mogliśmy się oderwać od podglądania życia ryb i rafy koralowej.

Jedną z atrakcji takiej wycieczki jest karmienie ryb. Należy zawczasu zakupić lokalne bułki a następnie podczas snoorklowania mieć je przy sobie. Ryby są przyzwyczajone do obecności ludzi, którzy je karmią, więc bez oporów rzucają się na kęsy pieczywa trzymane w dłoniach, niektóre są tak bezczelne, że gryzą po palcach a co większe sztuki potrafią to zrobić naprawdę boleśnie, o czym się przekonałem kilkakrotnie

Wycieczka obejmuje snoorklowanie na trzech rafach przy trzech różnych wyspach, każde z miejsc jest inne tak jak ryby, które można tam podglądać. Bardzo ciężko jest się oderwać od pływania pośród takiej różnorodności. Jednak czas jest nieubłagany a wycieczka musi być realizowana zgodnie z planem. Bardzo miłym akcentem jest lunch, na który składają wszystkie lokalne przysmaki podane w sposób swojski i bezpretensjonalny. Oczywiście zawsze można sobie coś dodatkowo zamówić jak homara czy kraby. My ze względu na szczupłość funduszy musieliśmy poprzestać na tym, co było wliczone w cenę, ale i tak najedliśmy się do syta i to samych specjałów!

Wycieczka trwała w sumie od, 0800 do 1700 więc wróciliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni i pod ogromnym wrażeniem tego, co zobaczyliśmy.

Czas pobytu na Palawanie dobiegał do końca. Wieczorem poszliśmy na pożegnalna kolację do restauracji. Wszystkie dania okazały się bardzo smaczne a cena nie wygórowana. Zadowoleni i najedzeni ponad miarę wróciliśmy do GH by się spakować przed czekającym nas odlotem do Manili następnego dnia.

Zdjęcia Dasi ze snoorklowania

Moje krokodyle
Krokodyle Dasi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz