Po powrocie do Puerto Princesa zameldowaliśmy się ponownie w tym samym
GH co przy poprzednim pobycie. Co prawda styl klasztorno - koszarowy nam
nie przypadł do gustu, ale cena była w sam raz na naszą coraz bardziej
pustą kieszeń.
Planując pobyt na Palawanie ustaliliśmy, że przed
odlotem do Manili zobaczymy farmę krokodyli i co najważniejsze, choć raz
pojedziemy na jakiś snoorkling na rafie koralowej. Miało to być
ukoronowanie naszej podróży.
Dlatego zaraz po przyjeździe i
ogarnięciu się pojechaliśmy na rzeczona farmę krokodyli. Przy okazji
mogliśmy także obejrzeć przedstawicieli lokalnej fauny pozamykanych w
niezbyt przyjemnych warunkach. (Zdjęcia Dasi)
Ostatni dzień
pobytu na Palawanie poświęciliśmy na snoorkling. Choć cena za taka
wycieczkę okazała się bardzo wysoka to jednak bez wahania zapłaciliśmy i
znów mogliśmy pływać w przejrzystej szmaragdowej wodzie podziwiając
niesamowity podwodny świat. Feeria barw i kształtów cieszyła nasze oczy a
my nie mogliśmy się oderwać od podglądania życia ryb i rafy koralowej.
Jedną
z atrakcji takiej wycieczki jest karmienie ryb. Należy zawczasu zakupić
lokalne bułki a następnie podczas snoorklowania mieć je przy sobie.
Ryby są przyzwyczajone do obecności ludzi, którzy je karmią, więc bez
oporów rzucają się na kęsy pieczywa trzymane w dłoniach, niektóre są tak
bezczelne, że gryzą po palcach a co większe sztuki potrafią to zrobić
naprawdę boleśnie, o czym się przekonałem kilkakrotnie
Wycieczka
obejmuje snoorklowanie na trzech rafach przy trzech różnych wyspach,
każde z miejsc jest inne tak jak ryby, które można tam podglądać. Bardzo
ciężko jest się oderwać od pływania pośród takiej różnorodności. Jednak
czas jest nieubłagany a wycieczka musi być realizowana zgodnie z
planem. Bardzo miłym akcentem jest lunch, na który składają wszystkie
lokalne przysmaki podane w sposób swojski i bezpretensjonalny.
Oczywiście zawsze można sobie coś dodatkowo zamówić jak homara czy
kraby. My ze względu na szczupłość funduszy musieliśmy poprzestać na
tym, co było wliczone w cenę, ale i tak najedliśmy się do syta i to
samych specjałów!
Wycieczka trwała w sumie od, 0800 do 1700 więc
wróciliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni i pod ogromnym wrażeniem
tego, co zobaczyliśmy.
Czas pobytu na Palawanie dobiegał do
końca. Wieczorem poszliśmy na pożegnalna kolację do restauracji.
Wszystkie dania okazały się bardzo smaczne a cena nie wygórowana.
Zadowoleni i najedzeni ponad miarę wróciliśmy do GH by się spakować
przed czekającym nas odlotem do Manili następnego dnia.
Zdjęcia Dasi ze snoorklowania
Moje krokodyle
Krokodyle Dasi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz